wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 4

Rozdział 4
                          
Violetta

Nie mogłam w to uwierzyć w drzwiach stała Lara.Co ona tu robi?Jak weszła do środka?
-Co ty tu robisz?-warknęłam
-Przyszłam oddać Leonowi klucze od domu.-odpowiedziała obojętnie
-Skąd ty je masz?-spytałam i stanęłam na przeciwko Lary  gotowa, by się na nią rzucić.
-Pilnowałam jego kota.-powiedziała przez zęby
-Nie kłam!-krzyknęłam-Leon nie ma kota!
W tym momencie coś sobie uświadomiłam.Skoro Leon niema kota,a Lara ma klucze od jego domu to znaczy,że u niego była i to długo!Leon spotyka się z Larą!Nie wierze!
Błyskawicznie wybiegłam z domu Leona,wbiegłam w pierwszą lepszą ślepą uliczkę,ukryłam się za śmietnikiem i opierając się o ścianę domu zaczęłam płakać.Czułam jak moje serce łamie się na kawałki.Jak mogłam dać się mu oszukać!Mówił,że jestem sensem jego życia,a tymczasem,pewno teraz migdali się z Larą Grrrrrr...Nienawidzę go!
                                           
Lara

Nie mam pojęcia co ją opętało,przecież Leon 3 dni temu kupił małego słodziutkiego koteczka.Czy nic jej o tym nie powiedział ?
-Lara?Co ty tu robisz?Gdzie jest Violetta?-usłyszałam głos zaspanego Leona
-Przyszłam oddać ci klucze.Violetta spytała mnie zkąd je mam , więc jej mówie,że pilnowałam kota,a ta wybiegła!-odpowiedziałam
-O nie!Ten kot to prezent na jej 18 urodziny.-
-Dlatego nic o nim nie wiedziała!-w końcu dowiedziałam się o co chodzi
-Musze jej to wytłumaczyć!Ale nie będzie to łatwe.Po pierwsze nie mogę jej powiedzieć o tym,że to prezent dla niej,a po drugie nie będzie chciała ze mną rozmawiać-
-Z tobą nie,ale Lary nie uniknie-Uśmiechnęłam się.
                                        
Violetta

Wróciłam do domu, czekały tam na mnie Lucy i Angie. Miały dla mnie  wiadomość.
-Violu,dzisiaj Pablo zaprosił jedną dziewczynę na randkę w parku-zaczęła Lucy
-Nie wierze,Olgę,a może Jade?-
-Nie ,mnie!-pisnęła Angie
-Naprawdę to wspaniale-przytuliłam ją
Chociaż ona miał dziś swój wielki dzień i nie mogłam pozwolić,by coś poszło nie tak.
-Nawet wiem co założysz.- powiedziała Lucy
Zaprowadziła nas do swojego pokoju,a tam  na manekinie powieszona była prześliczna kremowa sukienka z koronkowymi rękawkami.
-Uszyłam  na zamówienie panny Jade,ale nie miała jak odebrać,więc od teraz jest twoja.-
-Och,Lucy dziękuje!-powiedziała zachwycona Angie
-Dobra,nie mamy z czym zwlekać-powiedziałam-Lucy fryzura,ja makijaż!-
W kilka minut Angie wystrojona czekała na Pablo.Gdy ten przyszedł,był wyraźnie zaskoczony.Zabrał Angie i razem wyszli.
Nagle do drzwi zapukał Lara.
-Cześć,słuchaj przyszłam,by ci coś wyjaśnić.Ten kot to był prezent dla jego dzi.....dziadka.Bo...... on zawsze chciał mieć .......kota iiiiiii,no wiesz... nie zdążył ci powiedzieć.Chciałby cie przeprosić i powiedzieć,że nie spotyka się ze mną,bo ja mam chłopaka.-powiedziała i poszła
Ojejciu, pomyślałam i pobiegłam do swojego pokoju.Zadzwoniłam do Leona.
                           
L:Halo?
                          V:Leoś,przepraszam,że ci nie wierzyłam,jak mogłam pomyśleć,że spotykasz się z Larą .Ja.....wróć do mnie proszę.
                         L:Violetta,nie ma sprawy.Zapomnijmy o tym znów jesteśmy razem,pa!
V:Pa! Do zobaczenia!

Uspokoiłam się.Wtem do pokoju weszła Miranda.
-Puk puk,mogę?-spytała
-Oczywiście-odpowiedziałam
Weszła w rękach trzymała szklankę soku pomarańczowego. Mmmmm,ale mam na niego ochotę.
Podała mi szklankę.
-Napij się Olga zrobiła ten sok przed chwilą,pomyślałam,że ci przyniosę.-
-Dziękuje-uśmiechnęłam się
-To ja nie przeszkadzam,pa!-powiedziała i wyszła
Upiłam odrobinę soku,był pyszny tak dobry jak ten od Leona.Jak się za niego wyjdę to będziemy mieli drzewka pomarańczowe i będzie mi robił ten sok codziennie.Jakie ja mam szczęście spotkałam Leona,chłopaka mojich marzeń!Co ja bym bez niego zrobiła.
Robiło się już późno,po wieczornej toalecie odkładałam jednąz mojich książek na półkę,gdy spadł z niej mój pamiętnik otworzył się na stronie ze zdjęciem Leona.Uśmiechnęłam się.Po czym skreśliłam wszystkie napisy,,Tomas".Ktoś zapukał w moje okno.To Leon!Otworzyłam,wspiął się po drzewie i wisiał na jednej z gałęzi.Wszedł przez okno do mojego pokoju.
-Leon,co ty tu robisz?-spytałam zbliżając się do niego
-Przyszedłem sprawdzić,czy wszystko okej.-powiedział i pocałował mnie
Nasz pocałunek ,mógłby trwać wiecznie,gdyby nie...
-Violetta-krzyknął mój tata
-Leon szybko wyjdź przez okno!-
Gdy Leon wychodził wmówiłam tacie,że się przebieram.Gdy teren był czysty,otworzyłam.
-Violu ,chce ci tylko powiedzieć,że muszę wyjechać i nie będę na twojej 18.-
-fiu-pomyślałam
-Aha ,ok,spoko.I tak chciałam być w gronie przyjaciół.-
-Ale,wszystkie wydatki pokrywam ja,więc nie musisz oszczędzać,nie krępuj się.-
-Dzięki tato,kocham cię.-
-Ja ciebie,też.Dobranoc!-
-Dobranoc!-zamknęłam drzwi
Uf,było blisko.Podeszłam do mojego łóżka nadal,leżał na nim pamiętnik otworzony na zdjęciu z Leonem.Uśmiechnęłam się.
               
#sen#

Byłam w parku,stałam przy fontannie.Obok mnie  klęczał Leon.
-Violetto Castillo,czy wyjdziesz za mnie-otworzył pudełko ,w środku był pierścionek z 20 karatowym brylantem
-Oczywiście,że tak!-krzyknęłam
Założył mi pierścionek,pocałował mnie.Już nie Violette Castillo,Violette Castillo-Verdas. Jego narzeczoną!
______________________________________________
I jak?Mam nadzieje,że się podoba,może jutro wstawię kolejny,ale nie obiecuje.Pozdrowienia i Leonetta górą!
Francesca

3 komentarze:

  1. Super rozdział, naprawdę! ;* Ale tylko 20 karatowy? ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki,a ty weż się do kupy,bo ja tu pisze i polecam twój blog,a ty dopiero prolog czekam na rozdział na mrocznej.buziaczki:*

      Usuń