niedziela, 3 listopada 2013

One Part o Jortini!

  One Part
       O Jortini
                                                                                                                               By  Fran
                                             CZ. 2 “  Na planie nie ma miłości”
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, wtuleni, samotni, zmarznięci, o północy w bocznej uliczce. Kiedy zapasy łez się wyczerpały, po woli zaczęłam dochodzić do siebie. Tak właściwie, to skąd on wiedział, że tu będę, czemu przeszedł akurat tędy i czy on mnie przypadkiem nie śledził?!Oparłam głowę o jego ramię.
-Już dobrze. Musimy wracać, zanim przeziębimy się na dobre. Jak nas zobaczy reżyser, to nas zatłucze.
Pomógł mi wstać i razem pomaszerowaliśmy w stronę planu. Nawet nie zauważyliśmy kiedy nasze ręce się złączyły. W pewnym momencie zauważył, że trzęsłam się z zimna, bo zegar wybił 12, a ja nie miałam na sobie nic cieplejszego. Zdjął z siebie kurtkę i okrył mnie, odprowadził do przyczepy. Chciałam mu oddać kurtkę, ale odmówił.
-Zachowaj sobie, mam jeszcze z milion!- uśmiechnęłam się, pocałował mnie  w policzek, a ja zamarłam
-Dobranoc! – powiedział i skierował się w swoją stronę
-Dobranoc!- wydusiłam- I dziękuje za ratunek!- uśmiechnął się i zniknął z pola widzenia, weszłam do przyczepy i opadłam na łóżko.
„On mnie pocałował w policzek!” to zdanie tańczyło w mojej głowie, do czasu, aż zasnęłam.
-Martina wstawaj!- usłyszałam głos Mechi, otworzyłam oczy i rozejrzałam się
-No wstawaj, zaraz śniadanie!
-Och, nie jestem głodna!- chciałam jeszcze trochę pospać
-Ach, nie udawaj! Wstawaj! Dobre śniadanie trzeba zjeść!
-Błagam nie zamieniaj się w moją matkę.-powiedziałam lecząc się do łazienki
Po chwili wyszłam z przyczepy i skierowałam się stronę cateringu. Było tam sześć stołów z jedzeniem i chyba ze sto stoliczków dwuosobowych i trzyosobowych. Nakładając sobie trochę chleba, jajka, wędlinę i jogurt z musli,  skierowałam się w kierunku moich przyjaciół.
-Dzień dobry!- zawołałam
-O! Jednak księżniczka wstała!
-Cichaj Mechi!
-Dobra opowiadaj!- przerwał Rug
-Co opowiadać?- grzebałam łyżką w jogurcie
-No wczoraj wracałaś z Jorgiem!- wykrzyknął
-Weź tak nie krzycz, bo usłyszy!- spojrzałam w jego stronę, wokół niego kręciło się kilka dziewczyn, które odganiał, ruchem ręki
-Chyba jakiś dzisiaj nie w sosie!- stwierdziła Mech-Powiem Reżyserowi.
-Ciekawe o co chodzi?- zastanowiłam się
-Idź i się dowiedz!- popchnął mnie Rug
-Dobra, dobra już idę.
Skierowałam się w jego stronę uśmiechem i usiadłam naprzeciwko niego.
-Zły humorek?
-Może.
-No dawaj, jestem twoją przyjaciółką. Mi możesz zaufać!- zapewniłam, lecz to co uzyskałam nie zadowoliłoby nikogo
-Ty chyba nic nie rozumiesz! Jak oglądasz materiały dodatkowe do filmów i widzisz zaprzyjaźnionych aktorów, to nie domyśliłaś się jeszcze, że to wszystko gra? Na planie nie ma przyjaźni, nie ma zaufania, związków, miłości! Tu jest tylko rywalizacja!
-Wiesz to nie jest wiek, w którym wszystko jest takie same! Przyjaciele są wszędzie i nieprzyjaciele też! I tu właśnie siedzi jeden!- pełna furii odeszłam od tego bufona, który zawołał
-Wiedziałem, że dać rolę tobie, to jak rzucić się pod samochód!- odwróciłam się na pięcie i jednym ruchem rzuciłam w niego jogurtem, który rozprysł  na jego twarzy i kurtce
- Myślisz, że pierwszy raz ktoś mnie wyzywa. A, tak wolę to jogurt z musli, na które masz uczulenie!- odeszłam
Później………………..
W przyczepie byliśmy tylko ja i Jorge, i Margot, ale ona grzebała w szafie.
-Jakbyś nie zakapowała, to czekam na przeprosiny.
-Hmmm, pomyślmy…… Następny termin mam…. Za 6 lat.
-Aż taka zajęta, użalaniem się nad sobą.
-Błagam!- wrzasnęła Margot- Nie zachowujcie się jak dzieci. Jorge przeproś Martinę, a ona przeprosi ciebie. Zostawiam was samych.
-Niech ona przeprosi pierwsza!
-Zachowujesz się, jak palant. Mógłbyś przeprosić!
Cisza. Palant.
-Przepraszam.-zaczęłam- że rzuciłam w ciebie jogurtem.
Cisza. Idiota.
-Przepraszam, że cię wyzywałem. Proponuje, żebyśmy zaczęli od początku.- uśmiechnął się, a ja utonęłam w jego oczach
-Jorge.- podał mi rękę
-Martina.-uśmiechnęłam się
-Może poszlibyśmy razem na spacer, po pracy?
-Możemy.
Na spacerku <3
Szliśmy ulicami trzymając się za ręce i rozmawiając, jakbyśmy znali się od lat.
Ludzie gapili się na niego, a on skupiony był tylko na mnie. Na moich oczach i włosach, i w ogóle tylko na mnie! A ja utopiona w jego oczach, raz po raz, marząc o jego bliskości. W pewnym momencie, usiedliśmy na ławce, gdy księżyc rozpoczynał swoją wędrówkę.
-Czy ty naprawdę miałeś tyle dziewczyn?
-Większość to były moje siostry, które mnie odwiedzały, a media… sama wiesz.- zaśmiałam się
-Zakochałeś się kiedyś?- wymsknęło mi się
-Tak, nie dawno.- zamarłam, oby warga nie zaczęła mi drgać, zbliżył się do mnie i pogłaskał po policzku, nasz nosy, prawie się spotykały
-Martina, ty jesteś inna, niż reszta dziewczyn.- powiedział i połączył nasze wargi, jest tu chyba dość miękko, dobra, to ja sobie zemdleję…..
                                          c.d.n
 <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
Oto i druga część One Part`a. Tadam! Komentujcie!

Fran,dam,dam,dam.

6 komentarzy:

  1. super super superrr czekam na next i oczywiście na Jortini.
    Kiedy będzie następna część uwielbiam twojego bloga.
    Papatki i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW!!!
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część!
    Życzę wenki!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie, ale najlepsze : jest tu chyba dość miękko, dobra, to ja sobie zemdleję…..
    Po prostu sama spadłam z mojego miękkiego krzesła jak to przeczytałam
    Czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski jest <3 Kocham, kocham, kocham! Cudowne :* I takie fajne <3 Ale biedna była Tini w poprzedniej części :( Najlepsze jak się kłócili albo jak Martina "to ja sobie zemdleję" <3 Kiedy next? Mam nadzieję że szybko :* Czekam niecierpliwiet <3 ~~Kate

    OdpowiedzUsuń