Rozdział 16 „I że cię nie opuszczę, aż do śmierci”
„Żoną miałam być, miał być ślub i
wesele też.”
Monika Brodka
„Miał być ślub” http://www.youtube.com/watch?v=ty3n87vbVe4
Violetta
Siedziałam
teraz w białym pokoju, zazwyczaj szukałabym wyjścia, ale dzisiaj, coś
przygwoździło mnie do ziemi. Wtem zza zasłony wyszła kobieta, ubrana na biało,
trzymała dzban wody.
-Mamo? –
kiwnęła głową, była niema
- Mamo,
tata chce przerwać mój ślub! – kwiaty, które miała wpleć one we włosy, zgubiły
płatki, które ułożyły pytanie „Kochasz swego wybranka?”
-Mamo,
kocham Leona całym sercem! – „To za niego wyjdź, ojciec jest w Chinach. Nie
zdąży. Powstrzymam go.”
-Mamo,
kocham cię. Tak w ogóle, gdzie ja jestem?- „Czasami lepiej nie wiedzieć, gdzie
spotkało się zmarłego. Jednak ci powiem, jesteś na granicy, piekieł, niebios i
ziemi. Tutaj przyjdziesz po śmierci i zamieszkasz.” Jej obraz zaczął mi się
rozmywać, znów straciłam grunt i obudziłam się na podłodze w pokoju. Podniosłam
się, zrozumiałam, że tata za nic w świecie, nie odbierze mi tego co kocham!
Pobierzemy się, w ogrodzie Leona! Czemu tam? Bo jest tam uroczo! Zbiegłam na
dół do Leona.
-Leon!
Zrozumiałam, że nic nie może mi ciebie odebrać. Dlatego bierzemy ślub! W twoim ogrodzie!-
uśmiechnął się i pocałował mnie
-Mówiłem
już, na ciebie mogę czekać całe wieki! – mocno się w niego wtuliłam
-Dobranoc!
– krzyknęłam wchodząc na górę
-Dobranoc.
~**~
Następnego
dnia wstałam i pobawiłam się kolorami. Efekt:
Zmieniłam
też etui:
Zaczęłam
zapraszać gości, zamówiłam kwiaty, tort, suknię ślubną i tego pana co się Wszystkim zajmie.
~**~
Dzień
ślubu zaczął się sympatycznie, rano wzięłam prysznic, i zaczęłam przygotowania.
Leon zaś
miał ubrać ten garnitur:
O
umówionej godzinie wszyscy przyszli, do ołtarza miał mnie odprowadzić Federico,
zaś z ostatnimi poprawkami pomagała mi mama Leona.
-Gotowa.-powiedziała
i odwróciła mnie w stronę lustra, wyglądałam naprawdę przepięknie. Wyjrzałam
przez okno, wszyscy już byli. Dziewczyny miały piękne sukienki.
Francesca:
Camila:
Ludymiła:
Naty:
Uff, dobra
zaczynamy. Byłam przerażona, w każdej chwili tata, mógł wbiec i przerwać ślub.Dobra
zeszłam na dół. Czekał tam Fede.
-Yyy
łał. – powiedział
-Dzięki.Ufff,
zaczynamy. – odprowadził mnie pod ołtarz, wciąż spoglądałam, czy tata
przypadkiem nie przybył
-Zebraliśmy
się tu, by połączyć tę parę węzłem małżeńskim. Bla,bla bla. Ale najpierw, czy
jest ktoś, kto ma powód, by przerwać ślub? Jeśli tak, to niech powie teraz lub
zamilknie na wieki. –spojrzałam w stronę domu, taty nie było.-Nie? To kontynuujemy.
Czy ty Leonie Verdas ,chcesz poślubić Violette Castillo?
-Tak.
-Czy ty
Violetto….
-Tak –przerwałam
mu
-Dobra, przysięga
małżeńska. Violetta.
-JA
Violetta Castillo, ślubuje ci Leonie Verdas miłość, wierność i, że cię nie
opuszczę, aż do śmierci. Amen. – włożyłam mu obrączkę na palec
-Ja Leon
Verdas, ślubuję ci miłość, wierność i że
cię nie opuszczę, aż do śmierci. Amen.-wsunął mi obrączkę.
-Na mocy
udzielonej mi przez prawa, ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę
młodą.-Tak też zamierzał zrobić, nagle zobaczyłam mojego ojca, dlatego szybko
zbliżyłam się i przyśpieszyłam pocałunek.
!@%#^()_*&^%$@#^$%^(^%$#@!@&_(*&^%$#*&Y@#@*(*%)_(*^%
Ta dam!
Oto i rozdział i tak, znów bawiłam się zdjęciami. Poproszę 4 komentarze,a
wrzucę kolejny rozdział. Huhu szantaż!
Fran,dam
dam dam!
Roździał supr. Mam nadzieje ze dodasz następny szybko
OdpowiedzUsuń