niedziela, 6 października 2013

Rozdział 16

Rozdział 16 „I że cię nie opuszczę, aż do śmierci”
„Żoną miałam być, miał być ślub i wesele też.”
Monika Brodka  „Miał być ślub” http://www.youtube.com/watch?v=ty3n87vbVe4

Violetta
Siedziałam teraz w białym pokoju, zazwyczaj szukałabym wyjścia, ale dzisiaj, coś przygwoździło mnie do ziemi. Wtem zza zasłony wyszła kobieta, ubrana na biało, trzymała dzban wody.
-Mamo? – kiwnęła głową, była niema
- Mamo, tata chce przerwać mój ślub! – kwiaty, które miała wpleć one we włosy, zgubiły płatki, które ułożyły pytanie „Kochasz swego wybranka?”
-Mamo, kocham Leona całym sercem! – „To za niego wyjdź, ojciec jest w Chinach. Nie zdąży. Powstrzymam go.”
-Mamo, kocham cię. Tak w ogóle, gdzie ja jestem?- „Czasami lepiej nie wiedzieć, gdzie spotkało się zmarłego. Jednak ci powiem, jesteś na granicy, piekieł, niebios i ziemi. Tutaj przyjdziesz po śmierci i zamieszkasz.” Jej obraz zaczął mi się rozmywać, znów straciłam grunt i obudziłam się na podłodze w pokoju. Podniosłam się, zrozumiałam, że tata za nic w świecie, nie odbierze mi tego co kocham! Pobierzemy się, w ogrodzie Leona! Czemu tam? Bo jest tam uroczo! Zbiegłam na dół do Leona.
-Leon! Zrozumiałam, że nic nie może mi ciebie odebrać. Dlatego bierzemy ślub! W twoim ogrodzie!- uśmiechnął się i pocałował mnie
-Mówiłem już, na ciebie mogę czekać całe wieki! – mocno się w niego wtuliłam
-Dobranoc! – krzyknęłam wchodząc na górę
-Dobranoc.
                                                           ~**~
Następnego dnia wstałam i pobawiłam się kolorami. Efekt:













Zmieniłam też etui:

Zaczęłam zapraszać gości, zamówiłam kwiaty, tort, suknię ślubną i tego pana co się Wszystkim  zajmie.
                                                       ~**~
Dzień ślubu zaczął się sympatycznie, rano wzięłam prysznic, i zaczęłam przygotowania.




Leon zaś miał ubrać ten garnitur:

O umówionej godzinie wszyscy przyszli, do ołtarza miał mnie odprowadzić Federico, zaś z ostatnimi poprawkami pomagała mi mama Leona.
-Gotowa.-powiedziała i odwróciła mnie w stronę lustra, wyglądałam naprawdę przepięknie. Wyjrzałam przez okno, wszyscy już byli. Dziewczyny miały piękne sukienki.
Francesca:

Camila:

Ludymiła:

Naty:


Uff, dobra zaczynamy. Byłam przerażona, w każdej chwili tata, mógł wbiec i przerwać ślub.Dobra zeszłam na dół. Czekał tam Fede.
-Yyy łał. – powiedział
-Dzięki.Ufff, zaczynamy. – odprowadził mnie pod ołtarz, wciąż spoglądałam, czy tata przypadkiem nie przybył
-Zebraliśmy się tu, by połączyć tę parę węzłem małżeńskim. Bla,bla bla. Ale najpierw, czy jest ktoś, kto ma powód, by przerwać ślub? Jeśli tak, to niech powie teraz lub zamilknie na wieki. –spojrzałam w stronę domu, taty nie było.-Nie? To kontynuujemy. Czy ty Leonie Verdas ,chcesz poślubić Violette Castillo?
-Tak.
-Czy ty Violetto….
-Tak –przerwałam mu
-Dobra, przysięga małżeńska. Violetta.
-JA Violetta Castillo, ślubuje ci Leonie Verdas miłość, wierność i, że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Amen. – włożyłam mu obrączkę na palec
-Ja Leon Verdas,  ślubuję ci miłość, wierność i że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Amen.-wsunął mi obrączkę.
-Na mocy udzielonej mi przez prawa, ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.-Tak też zamierzał zrobić, nagle zobaczyłam mojego ojca, dlatego szybko zbliżyłam się i przyśpieszyłam pocałunek.
!@%#^()_*&^%$@#^$%^(^%$#@!@&_(*&^%$#*&Y@#@*(*%)_(*^%
Ta dam! Oto i rozdział i tak, znów bawiłam się zdjęciami. Poproszę 4 komentarze,a wrzucę kolejny rozdział. Huhu szantaż!

Fran,dam dam dam!

1 komentarz: