sobota, 19 października 2013

Rozdział 20

Rozdział 20 „Możesz to wygrać!”
Sukienka była różowa. Przeciętnie różowa, dół był pomarszczony, a góra cała w  cekinach, prawie cała. Gdzieniegdzie pobłyskiwały ziarenka brokatu, a ramiączka ledwo co utrzymywały konstrukcję. Jak już mówiłam suknia była przeciętna, jednak dziewczyna widziała w niej coś niezwykłego.
-Mamo, jest  przepiękna, to najwspanialszy prezent jaki mogłaś mi dać!
- Tata, uważa, że dzięki niej może zmądrzejesz i przestaniesz nosić te bluzki z odsłoniętymi ramionami. Nie wypada, mieszkamy na najbogatszej dzielnicy!
- Tak wiem, mieszkamy w „Białych Willach”.
- Mi też jest tu ciężko, ale się przyzwyczaimy. Hej, mała nie smuć się, wiem jest ci trudno. Nauka w Studio Się zakończyła, a Broadway wyjechał.
-Tu nie chodzi o Broadwaya.- dziewczyna usiadła na łóżku-  Jest ktoś kto mi się bardzo podoba.
-Chodzi o Diego? – szczupła kobieta o prostych brązowych włosach usiadła na dywanie
-Tak. –Camila wstała i podeszła do okna, obserwując jego pokój- Jest dla mnie kimś więcej, przy nim czuję się szczęśliwa.- Światło w jego pokoju zgasło- Ale on mnie nie zauważa.
Dziewczyna opuściła głowę.
-Nie dziwie mu się, co by się mu miało we mnie podobać? – Kobieta skierowała córkę do lustra
-Masz piękne ogniste włosy i cudowną sylwetkę.
-Tak, ale i tak mu  coś nie pasuje.
-Skąd wiesz?
- Gdybym była idealna dla niego, to by już ze mną chodził.
- Wiesz, faceci mają to do siebie, że wolniej wszystko ogarniają. Musisz na niego poczekać, na pewno kiedyś zrozumie, że jesteś mu bliska. – powiedziała wychodząc- Dobranoc skarbie.
- Dobranoc, mamo.
Cami chwile siedziała w miejscu, a potem chwyciła gitarę.
You don`t see me, when I smiling.
You don`t feel me, when I shouting at you.
And when I cry, you can just go by.

But I now, one day,  we will be together boy,
You will  just hug me and kiss.
You and I will be together forever!
But now I must still waiting at you!
But now I must still waiting at you!
But now I must still waiting at you!
But now I must still waiting at you!
        
Obudził  ją  zapach tostów, przewróciła głowę w stronę okna i zamurowało ją. Przez to okno, znaczy nie dokładnie tylko to w domu Diego, patrzył na nią sam on. Po chwili jednak odwrócił się i zniknął. Szybko wygramoliła się z pierzyny i pobiegła do łazienki wziąć prysznic. Kiedy ciepłe strumienie wody spływały po jej ciele, zastanawiała się, czy poranny incydent znaczył coś więcej. Ułożyła włosy, założyła dość przyzwoite, według kryteria taty, ubranie  i zbiegła na dół.
-Cam mogłabyś skoczyć do sklepu?- zanim zdążyła odpowiedzieć, ojciec wcisnął jej reklamówkę i listę zakupów do ręki. Pchając wózek sklepowy, Camila nadal była w innym świecie. Zatrzymała się przy owocach, sięgnęła po dwa ogórki i chcąc wyminąć leżącą na podłodze skrzynie, wpadła na kogoś.
-Diego?
-Cami?
-Tak to ja.
-Miło mi cię znów zobaczyć, ale muszę już lecieć.
Znowu ją spławił. Uh! Camila nie miała już żadnych pomysłów. Poranny incydent, nic nie znaczył! Podeszła do swojego domu, przeskoczyła przez płot i wręczyła zakupy ojcu.
- A kurczak?
- Nie było!
Camila wchodziła po schodach pełna furii.Trzasnęła drzwiami i opadła na łóżko.
-Coś twoja córka, dziś tak jadowita. – stwierdził tata
- Co, jak się  dziwnie zachowuje to nagle moja córka?
-Wiesz, że nie umiem z nią gadać.
- W takiej sytuacji trzeba ją zostawić samą.
- No cóż, to zostaniesz sama z nią, bo ja lecę do pracy.
-Pa!
Pani domu weszła do pokoju córki.
-Puk,puk!
-Nie wchodzić!- Camila wcisnęła twarz w poduszkę
-Kochanie nie martw się.- pogłaskała ją po rudych włosach
-Jak mam się nie martwić?- spytała
- Jeśli chodzi o Diego, to nie poddawaj się! Możesz to wygrać!
- Nie! Nie mogę! Nic już nie da się zrobić! – Camila wybiegła z pokoju, chwyciła kurtkę i kluczyki od auta, wskoczyła do niego i odjechała. Jechała za miasto, na wzgórza, które obok jeziora polodowcowego, tworzyła tak naprawdę urwiska. Upadek stąd mógł być śmiertelny. Przyjeżdżała tu, gdy było jej smutno i miła dość całego świata, siadało pod dębem i rysowała palcami po ziemi. Tym razem pod jej drzewem siedział ktoś inny.
-Diego? Co ty tutaj robisz?
-Przychodzę tu co roku. W rocznicę.
-W rocznicę czego?
- Miałem siostrę, piękną i mądrą. Pewnego dnia jechała tą szosą, gdy nagle na trasę wjechał motor, straciła panowanie i spadła z urwiska. W mojej rodzinie się o tym nie mówi, Gregorio , znaczy tata, odszedł po tym wypadku. – Cami podeszła do niego blisko
- Bardzo mi przykro.
-Nie musi.
-Musi, jesteś moim przyjacielem.
-Tylko? Jestem tylko przyjacielem? Nie mogę być kimś więcej? – Ich usta połączyły się w pocałunku, prawdziwej miłości. Zachód słońca oświetlał parę, która po raz pierwszy wyznała sobie bezgraniczną miłość. Jej włosy lśniły niczym czerwone świetliki, które oświetlały jego czarne ubrania i włosy. Po raz pierwszy razem, tak blisko.
#!@$^%*&()_+_)_(*&^%#$@!#$^*&()_+(*&#@$!@#$*&())+_()*
Nadal możecie głosować w ankiecie Camila czy Nova? Chociaż w tym rozdziale było Cago to  może się zmienić w zależności od głosów.Pozdro!
Fran,dam,dam,dam!

Kłulik







2 komentarze: