Rozdział 17 „Tracę wszystko co kocham.”
Spojrzałam na ojca, który odwrócił się i szybko wsiadł do samochodu odjeżdżając .Wtuliłam się w policzek Leona.
-Był tam? – spytał cicho
-Tak
Gdy wszyscy goście się rozeszli, a Leon zaniósł do samochodu prezenty ślubne. Podeszła do mnie moja teściowa.
- Mam wielkie
szczęście, że Leon taką sobie znalazł. Szczerze to zawsze chciałam córkę, ale wyszło co wyszło.-zaśmiała się
- Mogło wyjść gorzej.
-No dobra, to ściągaj tę cudowną sukienkę i jedziemy.
-Dokąd? – spytałam, o żadnym wyjeździe nie wiedziałam
- No wiesz,
prezent od rodziców pana młodego.
- Nie naprawdę, wystarczyło, że państwo za wszystko zapłacili.
- Och, bez
dyskusji! Zmykaj na górę
i przebierz się.
–nalegała, uśmiechnęłam się i poszłam na górę, rozpuściłam włosy i przebrałam się. Zeszłam na dół, wszyscy już czekali. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na przedmieścia Buenos Aires. Wysiedliśmy przed domem, dużym, ładnym.
-Ta dam!
-Och, ja nie
wiem co powiedzieć.
Ja.. nie wiem!
-Och nie panikuj
dziecko, właź do domu wszystko już tam jest.
-Ale…
-Och właź!- wtrącił się Leon, teściowie odjechali
-No popatrz, dużo miejsca, dla nas i dzieci. – To
zdanie przypomniało
mi, o pewnej sprawie, o której mu nie powiedziałam. Zrobiło mi się przykro, tracę wszystko co kocham!
-Leon, propo
dzieci. To byłam
dziś na badaniu kontrolnym i strasznie bolał mnie brzuch.
-Ale wszystko z
nimi dobrze? – chyba zaczął
coś podejrzewać
-Nie! Ja je zabiłam, poroniłam!
-Co? – z
pochmurniał,
a ja wybuchnęłam
gorzkimi łzami,
przytulił mnie. Oparł swoje czoło o moje i pocałował w nie.
~**~
-Ludmi
poczekaj!- krzyknął,
lecz nie miałam
zamiaru stanąć
-Nie odzywaj się do mnie! Mam tego dość!
-To nie moja
wina!
-Nie, tylko
twoich durnych fanek! – złapał mnie za rękę i odciągnął na bok
-O co ci chodzi?
– spytał spokojnie
-O co? O to, że zawsze, gdy mamy się pocałować twoje durne fanki wszystko psują! Myślisz, że serce mi się nie kraja, gdy przeglądając internet widzę zdjęcia z podpiskiem: ”Ja i mój chłopak Federico”, ”Czy to nowa dziewczyna
Federica?” i tysiące
komentarzy internautów: „Tak to ona.”, „Ale szczęściara”, „Fede ma świetny gust”! Ja tak po prostu nie mogę! –odwróciłam się na pięcie i odeszłam
-Lu proszę!
-O co ? –
odwróciłam się, co jak co, ale go kochałam
-Nikt już nam nie przerwie! Obiecuje! Wiesz, że cię kocham!
-Wiem i ja
ciebie też.
Po prostu to nie łatwo
mieć sławnego chłopaka.- uśmiechnął się
-To co teraz?-
pocałowałam go w policzek i szepnęłam
- Musimy poczekać, aż się wszystko uspokoi.
-Czyli?
- Nie możemy się spotykać w miejscach publicznych.
-Czyli tak na w
pół ze mną zrywasz!
-Tak. – przytulił mnie
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!Federico!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-usłyszałam głos za sobą, były to jego fanki
-Stać!- wrzasnęłam, zatrzymały się-Łapy precz od mojego chłopaka!
-A ty niby kim
jesteś, żeby był twoim chłopakiem!- spytała jedna
-Smętna, chuda i do tego brzydka! Nie umówił by się z taką! – te słowa uderzyły mnie mocniej, niż ponad 15 fanek, które zaraz potem mnie
stratowały
-Ludymiła!
– wrzasnął
Fede, wstałam
potłuczona z ziemi spojrzałam na niego, moje oczy były wilgotne, zatrzymał się, tamte dziewczyny okrążyły go, zniknął, a ja odeszłam
Smętna,
chuda i do tego brzydka! Nie umówił
by się
z nią!
Przysiadłam na ławeczce, zaraz przy najbliższej na widoku, słyszałam ich piski. Pogrążyłam się w płaczu. Ciężkie łzy spływały po moich obolałych policzkach, moje wargi drżały prawi tak bardzo, jak ręce. Zaczynało mi brakować łez, podniosłam się więc, czułam rzeki tuszu spływające po policzkach i trzęsące się ręce. Z tłumu wydobyła się „gwiazda”, jednym susem doskoczył do mnie.
-Lu…
-Mam tego dość.
-Ale przecież wiesz, że to tylko nastolatki bez życia.
-Wiem, ale ja
przecież jestem smętna, chuda i brzydka.
-Nie, nie prawda.
Dlatego uważam,
że powinienem ogłosić całemu światu, choć wiem, że zrujnuje komuś życie, że jestem już zajęty.- uśmiechnęłam się lekko, odgarnął mi włosy i spojrzał mi w oczy.
-Kocham cię. – nasze wargi, po trudnościach w końcu się złączyły, miałam ochotę nie przerywać tego ,ale trochę brakło mi powietrza. Kiedy skończyliśmy, usłyszałam tylko słowa jednej z nastolatek bez życia.
-Zdzira! – uśmiechnęłam się
~**~
Nastał deszczowy poranek zwiastował bóle głowy i zły humor. Nie czekając na cierpienia zeszłam na dół po tabletkę przeciwbólową. Oczywiście, jak to zawsze bywa, gdy boli mnie
coś pudełko jest puste. Ból stawał się silniejszy, zaczęłam szukać Leona, ale nigdzie go nie było. W końcu zdenerwowana weszłam pod prysznic, gdy wychodziłam i znów ubrałam pidżme, poczułam ciepły pocałunek na szyi.
-Leoś, gdzie ty byłeś?
-W siłowni. – To my tu mamy siłownie?!
Pocałował mnie ponownie.
-Leon proszę, mam migrenę.
-To czemu nic
nie wzięłaś? – Przepraszam panie Verdas, ale
idiotki pan ze mnie nie zrobi!
- Skończyły się, a teraz to mi nic nie pomoże. Idę się położyć.-wychodząc zatoczyłam koło i wpadłam w jego ramiona.
-Może ci pomóc? – pokiwałąm głową
-Tak, poproszę.
@!%#^&*&()*&(^#$@!$*(&)_*&#$@!$%^*&()*^%$#$*&()
O nie! Fran nie
dała żadnych zdjęć! Koniec świata ludzie! Koniec świata! Spokojnie wszystko nadrobię w kolejnym poście, więc lepiej cofnijcie to wezwanie straży pożarnej!
Fran
Roździał Super. Mówiłam że cie Uwielbiam?? Czekam na Next
OdpowiedzUsuńOj Fran, droga Fran jak mogłaś nie wstawić żadnych zdjęć! Focham się na cb. wiesz? xD
OdpowiedzUsuńDazięki nie spodziewałam się komentarzy tak szybko;)
OdpowiedzUsuńsupcio zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://ja-i-leonetta.blogspot.com/
To epicka opowieść o pewnej księżniczce
Może kiedy wpadne:p
Usuń